środa, 30 listopada 2016

78/52/2016 „Buszujacy w zbożu” J. D. Salinger


Jeśli rzeczywiście interesuje was ta historia, najpierw pewnie chcielibyście usłyszeć, gdzie się urodziłem, jak spędziłem zasrane dzieciństwo, czym zajmowali się moi rodzice, zanim sobie mnie zafundowali i wszystkie te bzdety jak z „Dawida Copperfiela”, 
ale – uprzedzam z góry – nie mam zamiaru się w to wdawać.

 TWK 68: Książka z listy BBC. Liczy 304 strony. 

Holden Caulfield nie potrafił sobie zagrzać miejsca w żadnej szkole. Teraz też ucieka, a w zasadzie zostaje wydalony. Tylko przed powrotem do domu robi sobie wycieczkę po Nowym Jorku. I opisuje te kilka dni.

Holden bardzo krytykuje świat dorosłych, który przedstawia jako obłudny, zakłamani podły. Buntuje się przeciwko temu światu. No i to by było na tyle. Nie ma zastanawiania się, analizy, głębokich przemyśleń, szukania rozwiązań. Holden na wszystko narzeka, ale nie próbuje nic zrobić, żeby chociaż jego życie było lepsze. Generalnie: świat jest zły i już. Koniec. Fabuła też kończy się nigdzie.

Autor pokazuje oczami nastolatka, jaki jest świat, ale nic z tego nie wynika. Czytając tę powieść czułam się, jakbym czytała pamiętnik jakiegoś zbuntowanego aroganckiego nastolatka. Każdy mógł to napisać. 

Jakby nie było, klasykę zawsze warto przeczytać, chociażby dla własnej opinii. Dlatego też polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz