środa, 23 kwietnia 2014

Chciałabym...

Oj, dużo się dzieje...
Okazuje się, że już jesteśmy w tym wieku. Przechodzimy z dzieciństwa w dorosłość...
Ta granica przesunęła się wiekowo. Przecież nasi rodzice w tym wieku mieli już swoje domy czy mieszkania, rodzinę i dzieci. A teraz, my powoli stajemy się dorośli...

Właśnie kończę ostatni semestr studiów, próbuję pisać pracę, z nadzieją, że latem będę już panią mgr inż. Zaoczne studiowanie wcale nie jest takie proste, jak  mi się wydawało, kiedy studiowałam dziennie. Trzeba mieć na prawdę dużo samozaparcia, żeby pracować przez cały tydzień, uczyć się do kolokwiów i innych tego typu, a w weekend jeszcze jechać na zajęcia od rana do wieczora. 
A oprócz pracy i weekendów na uczelni, w końcu podjęłam próbę zrobienia prawka. Co z tego wyjdzie - się okaże, najpierw muszę wyjeździć, co trzeba. 
Po za tym były święta, sprzątanie, zakupy, gotowanie. 
No i to wchodzenie w dorosłość. Śluby i wesela, nowe domy/mieszkania i parapetówki. 
I przemyślenia, czy kiedy pozakładamy rodziny, nadal będziemy się przyjaźnić? Tego nawet najstarsi Indianie nie wiedzą.

Zmęczona jestem ostatnio tym życiem w biegu i zastanawiam się jak ludzie, którzy "robią karierę" w dużych korporacjach dają sobie z tym radę.
Potrzebuję przerwy, odpoczynku, wyjazdu gdzieś za miasto, chociaż na chwilę... 
I tak sobie marzę o domku na wsi, ze starą żeliwną wanną, z węglową kuchnią i wielkim stołem, z werandą pełną roślin, z pachnącym, kwitnącym ogródkiem, w którym rośnie wielkie rozłożyste, drzewo dające cień. A pod nim ja na kocu z termosem herbaty, rogalem z masełkiem i ulubioną książką. 

Chciałabym...