czwartek, 27 listopada 2014

Trądzikowych schizów ciąg dalszy

No cóż, moja recenzja dermatologicznego leczenia i pielęgnacji przy pomocy aptecznych kosmetyków była chyba trochę przedwczesna.
Owszem, pomogło na tyle, że w okolicy sierpnia - września nie potrzebowałam makijażu. Niestety efekt był krótkotrwały, bo teraz jest normalnie jakaś masakra. Podejrzewam, że swój udział miało słoneczko, które troszkę wysuszyło mi krostki i po prostu łatwiej się wygoiły. 
W połowie grudnia czeka mnie kolejna wizyta u dermatologa. Mam nadzieję, że wymyśli coś innego niż po raz kolejny antybiotyk.
Szukam też pomysłów na własną rękę - przegrzebałam cały Internet, wszelkie blogi i vlogi i postanowiłam wypróbować dwa sposoby podpatrzone u kogoś: tran (czy olej) z wątroby rekina tasmańskiego oraz kosmetyki organiczne. Co z tego wyjdzie - na pewno dam znać :) Kosmetyki zamówione, czekam na dostawę i będę testować. Postaram się też zastosować metodę im mniej, tym lepiej - minimalna pielęgnacja i makijaż, a przede wszystkim nic zapychającego!

C.d.n. ...