czwartek, 16 czerwca 2016

34/52/2016 "Imię róży" Umberto Eco



KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU:
CZYTAM, ILE CHCĘ!







Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.

Tygodniowe wyzwanie książkowe nr 48: Książka na literę I. Liczy 531 stron.

Adso z Melku opisuje historię, w której brał udział  w 1327 roku w opactwie benedyktynów, kiedy był uczniem i sekretarzem Wilhelma z Baskerville. W klasztorze w tajemniczych okolicznościach ginie mnich, a za kilka dni ma się odbyć debata z udziałem szych z inkwizycji. Wilhelm dzięki swojej wiedzy wiąże fakty niczym Sherlock Holmes i postanawia szukać wyjaśnienia sekretu w bibliotece. Ale tu też nie jest prosto - sieć zawiłych korytarzy, podobno nawet wartę mają jakieś niezbyt przyjazne stworzenia...

Historia całkiem niezła - ciekawy pomysł, wciągający wątek kryminalny. Tylko, że wszystko dałoby się opisać o połowę krócej. Za dużo wywodów filozoficznych, które przerywają akcję nic nie wnosząc do fabuły. Odciągają tylko czytelnika od głównego wątku.

Ja wiem, że umiejscowienie historii w średniowieczu i narracja pierwszoosobowa niosą ze sobą konsekwencję stylizacji języka na ówczesny, ale przez to niestety czyta się gorzej. Trzeba się bardziej skupiać, rozkminiać, chociaż dodaje to klimatu, ale jednak utrudnia czytanie. 

Chyba nie jestem fanką pana Umberta Eco. Czytałam kiedyś "Cmentarz w Pradze", co było dla mnie niesamowitą udręką. Mąż mi zarekomendował "Imię róży" (co prawda film, bo on bardziej woli obrazki od literków), więc stwierdziłam, że warto spróbować. No cóż, z pewnością książka jest warta przeczytania, zwłaszcza dla fanów średniowiecza, powieści historycznych, czy filozofii. Czyli zdecydowanie nie dla mnie :)

Różo, wezwana do życia
Na łące, wznosisz swą szyję,
Szkarłatem, pąsem rozkwitasz,
Powabu dumnie nie kryjesz,
Lecz chociaż blask twój w oczy bije,
Zły los na ciebie też czyha.
~ Juana Ines de la Gruz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz