czwartek, 28 kwietnia 2016

22/52/2016 "Atlas chmur" David Mitchell


Poza wioską Indian, na spłachciu bezludnym wybrzeża 
natrafiłem na stóp ślad świeży.

Tygodniowe wyzwanie książkowe nr 13: Książka na literę A. Liczy 509 stron.
W powieści mamy sześć odrębnych historii, umiejscowionych w różnych częściach świata w różnym czasie i pisanych w różny sposób. Pierwszą częścią jest pamiętnik pasażera statku na Pacyfiku z połowy XIX w., Kolejną listy kompozytora z okresu międzywojennego, który próbuje się wybić w Belgii. Następnie mamy trzecioosobowy thriller opowiadający historię dziennikarki z Kalifornii lat osiemdziesiątych, a dalej pierwszoosobową humorystyczną narrację wydawcy książek, którego ścigają gangsterzy. Kolejna jest futurystyczna dystopia utrzymana w formie wywiadu ze sklonowaną kelnerką z przyszłości, a na koniec opowieść chłopaka z czasów po cywilizacji. Poszczególne części stylizowane są na czasy, w których żyli bohaterowie. I to jest największa zaleta tej książki.
Fabuła jest cienka jak plasterki carpaccio. Wciągnęła mnie tylko część dotycząca Luisy i Cavendisha. To daje 1/3 książki. Trochę słabo. Ogólnie chodzi o to, że choć opowieści są na pozór tak kompletnie różne, to mają jednak wspólny mianownik - zjawisko reinkarnacji. Każda historia porusza również temat dążenia do władzy i bogactwa. 
I okazuje się, że kolejne arcydzieło nie przypadło mi do gustu i jest dla mnie po prostu przeciętne.  Polecam, jeśli ktoś ma nadmiar wolnego czasu i przeczytał już wszystko, co go interesowało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz