środa, 20 kwietnia 2016

20/52/2016 "Złodziejka książek" Markus Zusak


Najpierw kolory.

Tygodniowe wyzwanie książkowe nr 14: Czytamy książkę, oglądamy ekranizację. 
Liczy 495 stron. 

Ja chyba jestem jakaś inna. Po raz kolejny okazuje się, że uwielbiana przez wszystkich książka, niekoniecznie jest uwielbiana przeze mnie. 
Wydaje mi się, że jak pozycja ma takie dobre opinie jak "Złodziejka książek", to sięgając po nią zbyt wiele się od niej oczekuje. I jest klopsik.

Liesel i jej brat Werner mają zostać oddani do rodziny zastępczej w Molching. Niestety w pociągu chłopiec umiera, a na jego pogrzebie Liesel kradnie pierwszą książkę - "Podręcznik grabarza", który staje się jej elementarzem.

Liesel traci kontakt z biologiczną matką, a życie podczas wojny nie jest kolorowe, chociaż Rosa i Hans Hubermannowie robią, co mogą, aby dziewczynka żyła normalnie. Liesel stara się być szczęśliwa, a radość czerpie z czytania oraz przyjaźni z chłopcem z sąsiedztwa - Rudym, a w późniejszym czasie - z Żydem, który znalazł schronienie w piwnicy Hubermannów. 

I to tak w skrócie około 500 stron książki. Reszta to tło - obraz wojny, życia codziennego i opowieści o ludziach, którzy polegli, albo kogoś stracili. "Złodziejka książek" jest więc powieścią głównie o wojnie. 

Podobał mi się jednak pomysł na prowadzenie narracji przez... Śmierć. Niestety trochę niewykorzystany.

Niesamowicie denerwowały mnie natomiast wtrącenia typu: "za ileś tam już nie będzie żył". Ja rozumiem, że jak książka o wojnie, to można się spodziewać, że bohaterowie będą ginąć, może nawet ci ważniejsi. Ale takie zapowiadanie na przyszłość jest bez sensu, bo gdy tylko zaczynało się "robić niebezpiecznie", zastanawiałam się, czy teraz zginie, czy może jednak trochę później. Nie było może tego jakoś bardzo dużo, ale wkurzało niemiłosiernie.

Zakończenie było potraktowane trochę po łebkach. Przeskok od wojny do ostatniego tchnienia Liesel, bez opowiedzenia czegokolwiek po drodze było takie "na szybko". Jakby deadline gonił autora. A myślę, że fajnie by było wiedzieć, co Liesel robiła po wojnie, gdzie się podziewała, z kim miała kontakt.

Czytając tę książkę miałam wrażenie deja vu. I faktycznie - bliźniaczo podobne jest "Światło, którego nie widać".  Czuję się przesycona tematem II Wojny Światowej i na pewno przed długi czas nie sięgnę po książkę o podobnej tematyce. 

Ogólnie mówiąc książka zła nie jest, ale przesadnie wybitna również nie. 


♦ DROBNA UWAGA♦
Na pewno umrzecie.

♦DEFINICJA, KTÓREJ NIE MA W SŁOWNIKU♦
Nie odchodzić: akt wiary i miłości,
Prawidłowo rozszyfrowywany przez dzieci.

  CO MOŻE BYĆ GORSZE OD CHŁOPAKA, KTÓRY CIĘ NIENAWIDZI?
Zakochany chłopak



Ze względu na to, że książkę przeczytałam w wyzwaniu Czytamy książkę, oglądamy ekranizację, to oczywiście film też musiałam obejrzeć. I powiem szczerze, że podobał mi się nawet bardziej niż książka.

Oczywiście było też coś, co mi się nie podobało w ekranizacji:
  1. Pominięcie motywu Trudy i Hansa Juniora, co trochę zaważyło na obrazie Rosy i Hansa Hubermannów jako rodziców.
  2. Odstępstwo od książkowej przyczyny powołania Alexa Steinera do wojska, co zwiększyłoby ogrom jego tragedii po powrocie.
  3. Kradzieże książek - w filmie Liesel "za mało" była złodziejką książek. No i brak grupy młodocianych złodziejów z książki.
  4.  Brak wymiany przez Hansa papierosów na książki dla Liesel. Ale "fajność" Hansa została pokazana przez bitwę na śnieżki w piwnicy, więc to akurat wybaczam :)
  5. Zmiana losów Maxa.
Film oglądałam z mężem i on też stwierdził, że całkiem spoko. Był zdecydowanie bardziej skumulowany i nie przeciągał się, jak książka momentami.
Choć w mojej opini daleko tej pozycji do wybitnej, to jest warta przeczytania, a ekranizacja mimo drobnych nieścisłości - godna polecenia.
To moja pierwsza tak długa recenzja, więc mam nadzieję, że nie zasnęliście i dotrwaliście do końca :)

2 komentarze:

  1. A ja będę bronic "Złodziejki książek'- jest to piękna, wzruszająca historia, z której trudno mi było się otrząsnąć. Jest to jedna z moich ulubionych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, masz do tego prawo :) Myślę, że moja opinia wynika z tego, że po tylu pozytywnych opiniach spodziewałam się czegoś więcej :)

      Usuń