środa, 30 marca 2016

16/52/2016 "Nigdziebądź" Neil Gaiman

W wieczór przed wyjazdem do Londynu 
Richard Mayhew fatalnie się bawił.

Tygodniowe wyzwanie książkowe nr 37: Dziwny/absurdalny tytuł. Liczy 320 stron. 
Książkowe wyzwanie nr 9: Ma tylko jedno słowo w tytule.
Richard jest normalnym facetem, pracuje w ubezpieczeniach, ma narzeczoną, znajomych. I nagle: łup! Pomaga rannej dziewczynie, przez co zostaje wciągnięty do podziemnego świata swojego miasta - Londynu Pod. Spotyka tam kreatury najróżniejszej maści, zaczarowane miejsca i przedmioty, osoby z niezwykłymi zdolnościami i gadające szczury. Próbuje pomóc uratowanej dziewczynie, która z resztą ma na imię Drzwi, pomścić wymordowaną rodzinę, pakując się w kolejne tarapaty.

Pomysł fajny, ale wykonanie nie w moim typie. Takie to trochę płytkie i przynudnawe. Dosyć mroczny klimat bardziej przypomina tutaj kiepską, nieśmieszną parodię. Zdecydowanie największą zaletą tej powieści jest duet Croup i Vandemar oraz chwytliwy tytuł. Mimo, że książka napisana jest bardzo prostym językiem, czasem aż za bardzo, to jednak męczyła mnie niemiłosiernie. Ale chyba jestem masochistką, więc musiałam doczytać. 

Ogólnie taka średniawka, polecam, jeżeli akurat nie ma nic lepszego do przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz