piątek, 27 grudnia 2013

"Alef" Paolo Coelho



Buntuję się. Decyduję. Zmieniam. Odnajduję siebie. Idę. Działam. Budzę się. Doświadczam. Podnoszę się. Marzę. Zwyciężam. Odkrywam. Wymagam. Myślę. Wierzę. Krzepnę. Rozwijam się. Pytam. Jestem. 
Niektóre książki są do czytania. Alef napędza do życia.

"Alef" to książka pełna pięknych filozoficznych cytatów. I to w dodatku nic nie wnoszących  cytatów. Przynajmniej jak dla mnie.
Autor wybiera się w podróż, aby odnaleźć swoje wewnętrzne szczęście. Po kilku tygodniach jego żona stwierdza, że go hamuje i że dalej powinien jechać bez niej, bo inaczej nie osiągnie swojego celu. Żona znika i nagle zaczyna się przygoda... Banał, jakich mało. Paolo spotyka młodą dziewczynę - Hilal. Spotykają się w Alefie. Okazuje się, że kochali się w którymś z poprzednich wcieleń. Ale nie wywiązuje się między nimi romans, bo Paolo kocha Hilal "jak rzeka", cokolwiek to znaczy... No i tak sobie próbują wyjaśnić, co ich ze sobą wiąże jadąc przez całą Rosję koleją transsyberyjską. Gdzieś po drodze jeszcze pojawia się szaman, Rosyjska cerkiew i tym podobne symbole religii i magii. A fabuły jak nie było, tak nie ma. Akcji zero, tylko wywody filozoficzne, poprzednie wcielenia, równoległe świat i czas, który trwa wiecznie i nigdy nie przemija.
Czytało się szybko, przyznaję, ale nie lubię książek, w których się nic nie dzieje. Poza tym, nie jest to pierwsza książka Paolo Coelho, z którą miałam (wątpliwą) przyjemność, więc czuję się zawiedziona. I wbrew przytoczonemu cytatowi "Alef" nie napędza do  życia, wprowadza raczej chaos i dezorientację...

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz