środa, 2 września 2015

20/52 "Kłopoty w Hamdirholm" Wojciech Świdziniewski


Książka spełnia następujące kryteria:
  • więcej niż 215 stron (338)
  • autorem jest mężczyzna
  • napisał ktoś przed trzydziestką 
  • przeczytana w jeden weekend 
  • akcja nie dzieje się w Europie 

Fantastyka to nie jest gatunek, po który sięgam najczęściej, ale od czasu do czasu lubię się oderwać od realnego świata.  

Jeśli ktoś nie przepada za fantastyką, nie jest przekonany do krasnoludów, elfów czy smoków, to "Kłopoty w Hamdirholm" to idealna książka, żeby zmienić zdanie.  

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Baugi - jeden z krasnoludów wraca z wyprawy ze świeżo poślubioną Arien - elfką. I tym właśnie, ślubem zwaśnionych ras, zaczyna się seria zmian w krasnoludzkiej kopalni. Niewiadomo skąd pojawiają się w niej wąpierz (moje ulubione określenie), barbarzyńcy, matrwiaki i eteryczna smoczyca, a nawet w niekonwencjonalny sposób ukazana tolkienowska Drużyna Pierścienia.

Autor poniekąd naśmiewa się z wielbicieli Tolkiena, którzy uważają, że jeżeli jakiegoś rodu czy miejsca nie było w twórczości Mistrza, to nie ma go w ogóle. Pokazuje, że każdy może stworzyć swój świat.

W książce jest wszystko, co potrzeba: zwaśnione rody, zakazana miłość, fantastyczne stwory, krwawe bitwy, nawiązanie do współczesności (np. barbarzyńcy z wyższym wykształceniem), strumienie piwa i ogromna dawka humoru. A co najważniejsze - nie ma nudy. Brak rozwleczonych opisów, szybka akcja, zabawne dialogi i nie wiadomo kiedy dochodzimy do słów:

Historia została opowiedziana. Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz