środa, 26 sierpnia 2015

18/52 "Cujo" Stephen King


Książka spełnia następujące kryteria:

  • więcej niż 215 stron (463)
  • autorem jest mężczyzna
  • film oparty na książce
  • ma tylko jedno słowo w tytule
  • w tytule jest imię (psa)
  • przeczytałam w jeden weekend
  • akcja nie dzieje się w Europie

Wstrząsająca książka. Ciężko czytałam końcówkę przez lejące się łzy, a mój mąż przytulał mnie, mówiąc, że to tylko książka. Ja rozumiem, że to fikcja literacka, ale kiedy w książce czy filmie krzywda dzieje się zwierzętom albo dzieciom, to ryczę. Nic na to nie poradzę. 

Polubiłam małego Tada, w którego szafie mieszkał potwór i Bretta, kochającego swojego psa najbardziej na świecie. Pokochałam również Cujo, który jest chyba najcudowniejszym stworzeniem na świecie. Oczywiście do momentu zarażenia wścieklizną. Agresja zupełnie nie pasuje do puchatego, biegającego radośnie i śliniącego się bernardyna, więc tym większe wrażenie robi ta powieść. 

Oczywiście jak to u Kinga, dużo wątków pobocznych. W pewnym momencie wydawało mi się wręcz, że to typowa obyczajówka z wątkiem grozy. Przedstawione zostały historie dwóch kompletnie różnych rodzin, zmagających się ze swoimi problemami, których losy połączył przypadek. A powodem wszystkich nieszczęść stała się przenoszona przez nietoperze wścieklizna.

King pokazuje straszne skutki choroby, również z punktu zainfekowanego zwierzęcia. Opisuje również potwory - te z szafy, jak i ludzi, którzy niejednokrotnie są o wiele gorsi. 

I nie zawsze stajemy się źli z wyboru, czasem decyduje o tym prostu fatalny zbieg okoliczności. Jak w przypadku Cujo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz