Mąż jest zawsze pod ręką. Małżeństwo może zostać w domu i nic nie robić, bo robi to razem.
Książka spełnia następujące kryteria:
- więcej niż 215 stron (298)
- autorem jest kobieta
- przeczytana w jeden weekend
- akcja nie dzieje się w Europie
Do mojego ślubu zostało dokładnie 26 dni. "Dziennik szalonej narzeczonej" to książka, której w tej chwili potrzebowałam. Musiałam się na chwilę zatrzymać i spojrzeć na wszystko z dystansem :)
Amy, główna bohaterka nie rozumie ślubnej ekscytacji. Nie widzi powodu, by wyjść za mąż.
MANDY:
-
Oczywiście, tyle że spotykacie się ze Stephenem prawie od roku.
Jesteście wspaniałą parą. On Cię uwielbia. Ma świetny zawód. Czemu się
nie pobierzecie?
JA:
- Kasjera w pralni chemicznej też znam od ponad roku. On też ma świetny zawód. Czemu nie wyjdę za niego?
Panny Młode przerażają ją swoim zachowaniem rozkapryszonych księżniczek.
To prawda. Wszyscy o tym wiedzą. Ludzie szykujący się do ślubu niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniają się w oszalałych egoistów. Słuchając doniesień o płonącym żłobku, martwią się jedynie, że smród zwęglonych pieluch może zakłócić przyjęcie weselne. Są niczym roboty, którymi bawiliśmy się w dzieciństwie, te zamieniające się z ludzi w samochód, albo prehistorycznego gada. Wystarczy wziąć takiego tyranozaura, założyć mu welon i sznurek pereł i oto mamy przyszłą pannę młodą, działającą z impetem, która potrafi zakłócić życie każdego znanego jej mężczyzny, kobiety i dziecka. To nie złośliwość, tylko prawda.
Wszytko zmienia się, gdy Stephen, chłopak Amy oświadcza się jej w kolejce do baru w kinie. Dziewczyna zamienia się w Pannę Młodą ze swoich najgorszych koszmarów. Tym bardziej, że nic nie idzie po jej myśli, od zupełnie nieromantycznych oświadczyn, przez pierścionek bez brylantu, aż po fatalną suknię ślubną. W dodatku Stephen pracuje po godzinach z piękną koleżanką.
Nie jest to może literatura najwyższych lotów, ale w humorystyczny sposób przedstawia przygotowania do ślubu. I chyba pomaga uświadomić sobie, że kiedy coś nie idzie po naszej myśli, to każda Panna Młoda przeradza się w Bridezillę!
Polecam zarówno osobom przygotowującym się do ślubu, jak również wszystkim innym, jako lekturę relaksującą.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz