czwartek, 1 sierpnia 2013

Jodi Picoult "Czarownice z Salem Falls" - książka a film


    
     Wszystkie książki, które w jakiś sposób trafiają w moje ręce odnajduję na jakichś listach książek „godnych polecenia” albo „które musisz przeczytać”. Nie inaczej stało się z „Czarownicami z Salem Falls” Jodi Picoult. Opis na tylnej części okładki zaciekawił mnie dość mocno, więc szybko zabrałam się do czytania.


        Akcja powieści toczy się w tytułowym Salem Falls, gdzie przez przypadek pojawia się Jack St. Bride – nauczyciel historii uciekający przed swoim dotychczasowym życiem, zniszczonym przez zakochaną w nim uczennicę. Trafia do Do-Or-Dinner, gdzie zaczyna pracę na zmywaku. I tu oczywiście standardzik, czyli wątek miłosny: Jack zakochuje się z wzajemnością w Addie Peabody – właścicielce restauracji, w której pracuje. No i wszystko fajnie, dopóki jedna z dziewczyn, które zajmują się zwyczajami wiccańskimi zakochuje się w nim. Koszmar, przed którym Jack uciekł, znowu powraca – znów musi walczyć z wymiarem sprawiedliwości i wrogim nastawieniem mieszkańców miasteczka.

    Opis na okładce książki: „(…)Niestety, w sielskim miasteczku mieszka też czwórka skrywających mroczne tajemnice nastolatek, które obierają sobie Jacka za cel niecnych knowań. Rozpętuje się współczesne polowanie na czarownice(…)” trochę mnie zmylił… Spodziewałam się innych czarownic i innej powieści. Skojarzenie z „Miasteczkiem Salem” Stephena Kinga niestety wprowadziło mnie w błąd. Myślałam o kotłach z wywarami i latających miotłach. Tymczasem jednak okazało się, że tytułowe czarownice to grupka nastolatek, które zajmują się kulturą neopogańską (Wicca). Muszę przyznać, że zaintrygował mnie ten kult, więc poczytałam sobie przy okazji na ten temat.

       Autorka pisze w ciekawy sposób, akcja toczy się cały czas i nie sposób oderwać się od książki, którą mimo obszerności (488 stron) przeczytałam w ciągu 2 dni. Poza banalnymi wątkami miłosnymi, autorka porusza też wiele problemów społecznych i psychologicznych, m.in. brak odpowiedzialności małoletnich osób. Ostatecznie okazuje się głęboko przemyślaną refleksją nad różnymi sferami życia.
      Nie miałam pojęcia, że powieść została zekranizowana, dopóki nie znalazłam jej przez przypadek na jednej ze stron z filmami on-line. Obejrzałam film z chłopakiem. Odczucia co do tego obrazu mieliśmy mieszane. Jeżeli chodzi o mnie, uważam, że zbyt wiele wątków książkowych, które sporo wnosiły do fabuły, zostało pominiętych w filmie. Dlatego też niektóre implikacje wydarzeń mogą być niejasne. Poza tym zakończenie filmu zostało zmienione na bardziej sprawiedliwe. Niestety w życiu nie wszystko jest do końca sprawiedliwe, tak jak i w tej książce.
       Mój chłopak, który nie miał do czynienia z książką, natomiast stwierdził, że początek filmu był nudny i po 10 minutach miał ochotę go wyłączyć, jednak ponieważ to był mój wybór i zależało mi na obejrzeniu go do końca, nie miał wyjścia – musiał wytrwać. Ogólnie stwierdził, że trochę mało się dzieje i chociaż nie jest jakoś bardzo zły, to szału nie ma.
Podobno żaden film nie jest lepszy od książki, na podstawie której powstał. W moim odczuciu ten wyjątkowo wiele stracił na pominięciu pewnych treści i modyfikacji innych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz